poniedziałek, 11 października 2010

Oczy, uszy, usta, nos. I o tym jak Stefek przestraszył się Pana Jabłko :)

     Mój syn ostatnio fascynuje się częściami ciała. Pyta o nazwy, porównuje, odnajduje podobieństwa i różnice (na przykład: tata ma brodę, a mama nie, ale oboje mają nosy :)). Postanowiłam podążać za zainteresowaniami Stefka i staram się wymyślać zabawy, dzięki którym będzie mógł zaspokoić ten głód wiedzy anatomicznej. 
    Pierwszą zabawą, którą wymyśliliśmy spontanicznie, było dorysowywanie twarzy do oczu i przyklejanie oczu do twarzy. Zaczęło się od tego, że do kompletu klocków Duplo były dołączone naklejki z oczami. Postanowiliśmy wykorzystać je w inny sposób, niż naklejając je na klocki i oto są efekty naszej zabawy:



     Jak widać, w pewnym momencie Stefka poniosła wyobraźnia :)

    Skoro tak fajnie nam poszło z oczami, to poszłam o krok dalej i ze starych czasopism powycinałam oczy, usta i nosy, z których układaliśmy ze Stefkiem twarze. Miałam niestety do dyspozycji tylko stare numery "Twojego Stylu" i w związku z tym wszystkie twarze, które znalazłam były zastraszająco ładne ;) Wolelibyśmy bardziej zróżnicowane fizjonomie, na przykład babcię ze zmarszczkami, albo wąsatego pana, ale cóż...


     Doszłam jednak do wniosku, że przecież nadal nie wyczerpaliśmy tematu i może fajnym pomysłem byłoby kupienie Stefkowi Pana Ziemniaka, na którym mógłby do woli eksperymentować. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie stwierdziła, że nie ma sensu kupować czegoś, co można z wielką frajdą przygotować w domu. Wzięliśmy się więc ze Stefkiem do dzieła i tak powstał Pan Jabłko.

 

    Części twarzy ulepiłam z plasteliny i nadziałam na wykałaczki. I wszystko było dobrze dopóki bawiliśmy się częściami na podłodze. Kiedy jednak wbiłam wykałaczki w jabłko, żeby pokazać Stefkowi jak ułożyć z plastelinowych elementów twarz, mój synek stanowczo zaprotestował. Do tej pory nie wiem o co konkretnie chodziło. Fakt, Pan Jabłko wyszedł trochę przerażający (muszę jeszcze poeksperymentować z wyglądem i proporcjami poszczególnych części twarzy), ale do tej pory Stefek lubił takie "dziwnoludki". Myślę, że to zestawienie czegoś do jedzenia z ludzką twarzą tak go przeraziło. Kiedyś zresztą słyszałam opowieść o dziecku, które odmówiło jedzenia kanapek, bo mama narysowała na nich ketchupem uśmiechnięte buzie. Przecież nie można zjeść czegoś, co ma TWARZ :) To musi być właściwy trop, bo kiedy później przyczepiłam oczy, nos i wąsy do bryły ciastoliny, protestów już nie było.


    Aha! Jabłko oczywiście podzieliło w końcu los wszystkich jabłek i zostało przez Stefka skonsumowane :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz